
Czekałam długo na ponowną wizytę w Amsterdamie. Ciągle coś mnie powstrzymywało i wyjazd przekładałam na kolejny i kolejny rok. Powrót do tego miasta był obietnicą, którą złożyłam sama sobie przed laty.
Postanowiłam, że wrócę tu kiedyś ot tak, po prostu powłóczyć się, tak, jak lubię najbardziej. Ciekawa byłam bardzo, jakie wrażenie zrobi na mnie to miasto, po wielu latach. W tym roku się udało!


Dotarliśmy pod koniec kwietnia. Moje marzenie pomogli zrealizować znajomi, którzy tak jak i ja, lubią podróże i muszę przyznać, że właściwie zorganizowali wszystko za nas. 🙂
Wyjazd był fantastyczny. Jedynym słabym punktem była bardzo niska temperatura, wcale nie wiosenna. Ale ostatecznie nie miała wpływu na nasze nastroje i świetne wspomnienia, które mamy z tej wycieczki.

Tym razem Amsterdam wydał mi się zatłoczony. I to wcale nie dotyczyło tylko weekendu. Ogromna ilość ludzi, samochodów i oczywiście rowerów. Przypiętych gdzie się tylko da.

W poniedziałek rano, wrażenie było podobne, a liczba ludzi, których spotykaliśmy była zaskakująca. Jednak, co ciekawe, nie czuło się pośpiechu i nerwowości. Wszyscy uspokojeni, wyluzowani. Miałam wrażenie, że nikt się nigdzie nie spieszy, nie pędzi.

Spokój Holendrów i ich pragmatyczne podejście do życia niezmiennie mnie zadziwia. Na wszystko mają rozwiązanie i swój sposób. Meble i inne ciężkie przedmioty transportują przez okno, przy użyciu bloków umieszczonych na górze budynku. Kto by dźwigał graty po ciężkich schodach. Pochylenie góry kamienic w stronę kanału, doskonale to ułatwia.
Nawet na dworcu kolejowym podróżni przemieszczali się spokojnie, bez nadmiernego zdenerwowania. Byli też tacy, którzy mieli chwile, żeby usiąść do udostępnionego fortepianu.

Nad kanałami tysiące kawiarenek pełne relaksujących się osób. Sądzicie, że to turyści?

I barki, barki i jeszcze raz barki. Z ogródkami, wystawami urządzonymi w oknach.



W ramach mojego szwendania trafiłam do fantastycznego sklepu z lampami. Zobaczcie sami.

Nie mogłam również zapomnieć o odwiedzeniu sklepiku, w którym można kupić wszystko…
Z przyjemnością podglądałam też rośliny, które widoczne są we wszystkich możliwych miejscach, wszystkich pojemnikach, nawet takich, które u nas z pewnością lądowałyby wyłącznie na śmietniku.



W końcu dotarliśmy również do słynnego na cały świat Keukenhof. Parku – ogrodu z niesamowitą ilością kwiatów, otwartego tylko ok 2 miesiące w roku. Ale o tym, przygotuję kolejną relację. 🙂
Ania