Szkiełko i „na oko” czyli chemia gospodarcza w służbie designu

Zapewne nie raz komuś się przytrafiło, że otrzymał w prezencie albo kupił jakiś dobry alkohol, nalewkę lub inny likwor w ładnej butelce. Płyn skonsumowano, a butelka została. Pół biedy, jeśli posłużyła za opakowanie innego napoju własnej produkcji, albo za wazonik na suszki. Gorzej, jeśli jest to enta butelka z kolei, której szkoda nam wyrzucić, a jednocześnie nie mamy pomysłu na jej zagospodarowanie. Dlatego postanowiłem wyjść naprzeciw temu problemowi. Oto przepis na intrygujący bibelot, który można wykonać w dziesięć minut, wygląda dość efektownie, a potencjalny obserwator albo wzruszy ramionami albo się żywo zainteresuje, ale na pewno nie przejdzie obok niego obojętnie.

Potrzebna będą woda, sól kuchenna, denaturat, olej roślinny i atrament. Nie, to nie jest przepis na nowy koktajl zimowy czy ogień grecki lecz na ciecz trójwarstwową. Oczywiście mógłbym zaproponować wykonanie cieczy nawet siedmiowarstwowej, bo w sieci można znaleźć przepisy i na takie cuda. Aby jednak je sporządzić trzeba albo posiadać dość wyuzdane chemiczne ingrediencje typu n-heptan,  albo wręcz przeciwnie – można to zrobić z dość wulgarnych substancji typu miód, syrop kukurydziany czy mydło w płynie. W tym drugim przypadku trzeba się jednak liczyć z tym, że jeśli jakiś pasjonat nauk ścisłych weźmie nasz bibelot i energicznie nim wstrząśnie, to ilość warstw ulegnie drastycznej redukcji, a nowo utworzone będą przypominać wyglądem i zapachem treść dwunastniczą. Proponowana przeze mnie kompozycja ma tę zaletę, że nawet długo i brutalnie traktowana wróci szybko do swojego pierwotnego stanu.

Do roboty…

Ja wykorzystałem podłużną (tak, jakby były poprzeczne) butelkę o pojemności pół litra.

Sporządzamy solankę, czyli nasycony roztwór soli kuchennej. Nie będę opisywał jak się robi solankę, bo to wszak nie jest terapia zajęciowa dla retardów. Ważne jest tylko, aby po wymieszaniu soli z wodą pozostało nieco nierozpuszczonej soli na dnie. Jeśli sól nie została, to znaczy że roztwór nie jest nasycony.

Solankę przelewamy do naszej butelki. Ile? A ile chcemy. Wysokość warstw pozostawiam do uznania. Ja wlałem około 200 mililitrów.

Następnie na warstwę solanki wlewamy denaturat. Tu ważna rzecz – musi to być denaturat zawierający alkohol izopropylowy (większość produktów o nazwie „Denatural” zawiera alkohol izopropylowy, a nie tradycyjny – etylowy). Alkohol izopropylowy nigdy w życiu nie zmiesza się z solanką i o to nam chodzi. Mamy już dwie warstwy. Możemy teraz butelkę zatkać i okrutnie wstrząsnąć tytułem próby. Całość nieco zmętnieje, ale od razu zacznie się błyskawicznie rozdzielać na dwie warstwy, by po kilkudziesięciu sekundach osiągnąć status quo ante. Jeśli ku naszej rozpaczy warstwy się nie rozdzielą to będzie znak, że nasza solanka jest nie dość słona, czyli nie był to roztwór nasycony. Ale wystarczy wtedy sypnąć nieco soli, zamieszać i warstwy elegancko się rozdzielą.

Problem w tym, że obie warstwy są bezbarwne, co obniża atrakcyjność bibelotu o jakieś dwa rzędy wielkości. Dlatego można dodać do jednej z cieczy jakiś barwnik. Ja dodałem to, co miałem pod ręką czyli kilka kropli atramentu. Dzięki temu warstwa solanki będzie niebieska, a alkohol pozostanie przezroczysty. No, prawie przezroczysty…

Mamy zatem ciecz dwuwarstwową, odporną na mieszanie. Możemy na tym poprzestać lub iść ku wielkiemu finałowi, czyli dodajemy olej roślinny, który utworzy żółtawą warstwę pomiędzy solanką a alkoholem. Jeśli ktoś ma, to może zamiast oleju roślinnego wlać olej parafinowy (do nabycia w aptece) i wtedy warstwa oleju będzie przezroczysta.

Można pobawić się w eksperymenty z różnymi barwnikami np. z flamastrów czy z barwnikami spożywczymi i sprawdzić który w jakiej warstwie się rozpuszcza. Czasami efekty mogą być zaskakujące.

 No i nasz gadżet gotowy.

Tak powstałą ciecz trójwarstwową można śmiało wstrząsnąć, albo powoli przechylając butelkę można oglądać, jak się ciecze wzajemnie bełtają, ma to więc i walory relaksacyjne, o ile butelka jest szczelnie zakorkowana. Mocno wymieszany roztwór rozdzieli się po dłuższej chwili elegancko na trzy warstwy, z tym, że warstwa alkoholu może nieco zmętnieć, ale nadal będzie wyraźnie odcinać się od pozostałych warstw. Ale już następnego dnia warstwy będą znów klarowne, jak widać na załączonym obrazku.

Nasza zabawka ma jeszcze jedną zaletę – jest w stu procentach ekologiczna. Gdy nam się znudzi, to możemy całość wylać do zlewu (denatural zatrzymać jako rozpałkę do grilla), a butelkę oddać do recyklingu.

Adamus

10 Replies to “Szkiełko i „na oko” czyli chemia gospodarcza w służbie designu”

  1. Anna Zamęcka says: Odpowiedz

    No ładne cacko trzeba będzie zrobić. Świetny artykuł, pozdrawiam

    1. Dziękuje w imieniu autora 🙂

  2. Super 🙂 Mam kilka takich butelek, więc czas coś z nimi zrobić 😀

    1. Polecam 🙂 To też pomysł na zainteresowanie chemią dzieciaków.

  3. Super pomysł, do tego prosty do wykonania w warunkach domowych i w sumie ekologiczny 🙂 Rewelacja!

    1. Jak najbardziej ekologiczny 🙂 Rozpiska utylizacyjna na końcu wpisu 🙂

  4. Wygląda bardzo fajnie, kilka takich butelek obok siebie tworzyłoby ładną dekorację!

    1. Świetny pomysł. Można wtedy poszaleć z kolorami.

  5. …tak, jakby były poprzeczne…dobre, uśmiałam się 😉

    1. Przyznaję, że ja również. Codzienna dawka sarkazmu czyni życie znośniejszym 🙂

Dodaj komentarz