Znowu wzięłam w obroty znane i lubiane schodki z IKEA. Te miały być prezentem dla Taty, który od jakiegoś czasu ma szafki kuchenne do sufitu. W tej sytuacji taki sprzęt bardzo się przydaje.
Nauczona doświadczeniem zdzierania farby z poprzednich schodków (Dobre stopnie…), tym razem kupiłam wersję niemalowaną. I już wiem, że z dwojga złego wolę zdzierać farbę niż malować warstwami, suszyć, itd. Wszystko było o wiele bardziej praco i czasochłonne. W tym przypadku pewnie nie bez znaczenia będzie tez trwałość farby. Mam podejrzenia, że powłoka malowana fabrycznie będzie się lepiej sprawować w użytkowaniu niż moje akrylowe warstwy. Narobiłam się, ale spróbować trzeba było.
Przed malowaniem konieczne jest przeszlifowanie powierzchni.
malowanie, malowanie..
malowania ciąg dalszy, skarpetki
i dalej cholerne malowanie..
Jak już nareszcie było pomalowane wreszcie zrobiło się ciekawiej. Tak jak poprzednio, do ozdobienia stołka chciałam zastosować którąś z technik stosowanych w dekupażu. Poprzednio stołek był ozdabiany transferem, tym razem wykorzystałam papier ryżowy. Miałam go już od kilku lat i nie trafiało się nic wystarczająco godnego, żeby go użyć. Taka oldskulowa grafika, którą trzeba było teraz dobrze do moich schodków dopasować, coby nic ciekawego nie umknęło.
Przy nakładaniu papieru należy pamiętać o pomalowaniu powierzchni pod spodem na biało, wówczas grafika będzie najlepiej widoczna. Papier przykleja się do gładkiej powierzchni za pomocą pędzla i kleju do decoupage, smarując papier z wierzchu. Może nie wyszło idealnie, ale takie zmarszczki to nie zmarszczki.
Dalej trzeba czekać aż wszystko dobrze wyschnie i przygotować się psychicznie na szlifowanie. Delikatnie, papierem ściernym należy wygładzić krawędzie, pozbywając się nadmiaru papieru, aby uzyskać mniej więcej taki efekt:
Oczyszczone drewniane krawędzie miały zostać zabejcowane, co wymagało sporej precyzji.
Cóż, ręka i oko już nie to, wobec czego oprócz zmarszczek na twarzy mojego stołka pojawiły się też przebarwienia 🙂
Nie przejmując się tym polakierowałam całość lakierem akrylowym. Żeby ukryć brzydkie plamy z bejcy zastosowałam patynę, która jeszcze bardziej postarzyła pracę. Patynę najlepiej nakłada się za pomocą gąbki do makijażu, jako ostateczne wykończenie już po lakierowaniu.
Wygląda na nadgryziony zębem czasu i tak miało być:)
A tak ze straszym bratem, obaj w skarpetkach:)
To pewnie nie ostatnie schodki, jakoś mam do nich słabość. Będę informować …
Do miłego,
Ewa