Drewniane świeczniki z rusztu, czyli cz. 10 recyklingu palet

Deseczki z palet już prawie zagospodarowałam. Pozostały mi dwa kosze drewnianych klocków. Na pierwszy ogień i to dosłownie, poszedł pomysł ze świecznikami.

 

Wiertło piórkowe

Projekt jest prosty pod warunkiem, że dysponuje się wiertłem piórkowym o średnicy świeczki, a w moim przypadku tealight’a. 40 mm to była maksymalna wielkość jaką udało mi się zdobyć w markecie budowlanym (14 zł). Od biedy 38 mm też by wystarczyło, ale wolałam aby otwór miał zapas.

Przed rozpoczęciem wiercenia klocek trzeba dobrze unieruchomić najlepiej w imadle. Wiertło jest szerokie i może szarpać przy zmianie kąta wiercenia.

Pamiętajcie też o okularach ochronnych, bo wiertło wybiera sporo materiału i wióry ostro lecą.

Głębokość miejsca na świeczkę ustalałam 2-3 razy przerywając wiercenie i przymierzając świeczkę. Zaznaczenie głębokości na wiertle taśmą lub flamastrem nie sprawdziło się. Podczas wiercenia nie było go widać. Otwory mają głębokość ok. 2/3 wysokości świeczki, która wystaje ponad poziom świecznika. Jednak im dłużej na nie patrzę to utwierdzam się w przekonaniu, że powinny być głębsze. Nic straconego, zawsze można to jeszcze poprawić.

Wypalanie świeczników

O wypalaniu drewna pisałam szerzej we wpisie „Rama po japońsku, czyli palone deski”. Tą metodą potraktowałam nawiercone drewno. Porządnie wypaliłam je za pomocą zwykłego palnika gazowego.

Następnie drewno ochłodziłam wodą.

Po wyschnięciu spaloną warstwę oczyściłam metalową szczotką założoną na wiertarkę. Przy okazji drewno uzyskało wyraźną teksturę.

W zasadzie po tych zabiegach nie trzeba było już używać papieru ściernego. Ogień i szczotka usunęły wszystkie zadziorki i zaokrągliły krawędzie.

Uzyskany kolor spodobał mi się na tyle, że nie nakładałam już farb ani bejcy. Nałożyłam tylko wosk bezbarwny.

Miedziane narożniki

Bardzo lubię kontrasty, dlatego surowe, szczotkowane drewno zestawiłam z gładką, metalową powierzchnią. Z moich zbiorów żelastwa wybrałam metalowe narożniki, zakupione kiedyś w markecie budowlanym. Ich oryginalny, zielono-złoty kolor nie odpowiadał mi, więc chwyciłam za miedzianą farbę w sprayu. Przed malowaniem metal odtłuściłam przecierając acetonem.

 

Po wyschnięciu metalowe elementy przybiłam do drewna ozdobnymi pinezkami tapicerskimi.

Narożniki były spore więc zastosowałam tylko jeden do ozdobienia każdego świecznika. Dopasowanie nie było wcale łatwą sprawą. Klocki nie stanowiły regularnych sześcianów. Niektóre przycięto pod kątem. Nikt się nie cackał, w końcu były elementem konstrukcyjnym jednorazowych palet do transportu kaloryferów.

 

W ogniu świec

Wypalone drewno i połyskująca miedź zabierają nas w klimat steam punkowej biesiady. Te narożniki przypominają naramienniki szermierza. A może mi się tylko wydaje… W ogniu świec każdy w końcu zobaczy to co chce.

 

 

 

Całusy 😉

 

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

8 Replies to “Drewniane świeczniki z rusztu, czyli cz. 10 recyklingu palet”

  1. Twoje palety mają cudne drugie życie <3 Palone drewno wygląda świetnie, a świeczniki jako całość prezentują się bardzo klimatycznie. Ja zamiast wiertła używam frezu puszkowego. Też wyjdzie 🙂

    1. Frezu puszkowego nie stosowałam. Zaintrygowałaś mnie, więc jak tylko kupię wypróbuję 🙂

  2. Cudne, wyglądają jak mini walizeczki!

    1. Faktycznie. Dzięki Tobie dopiero teraz tak na nie spojrzałam 🙂

  3. oj fajne 🙂 Widzę je ułożone na stole jako jesienna dekoracja… ocieplająca wnętrze i relacje między ludzkie 🙂

    1. Doskonały pomysł. W takich klimatach będą wyglądały świetnie 🙂

  4. Świetny pomysł! Bardzo podobają mi się też oryginalne okucia. 🙂 Gratuluję!
    Kasia

    1. Pięknie dziękuję 🙂

Dodaj komentarz