Bohaterami tego wpisu są krzesła z odzysku. Siedziska i oparcia zostały wykonane ze sklejki. Natomiast konstrukcję nóg i oparć z toczonych wałków drewnianych. Jak widać na zdjęciu poniżej krzesła mimo upływu lat są w całkiem dobrej formie. Niestety nie umiem określić tego upływu lat. Na spodzie siedziska nie zachowała się żadna naklejka, która zidentyfikowałaby model i rok produkcji.

Lakier był bardzo mocno wytarty, miejscami widać głębsze zadrapania. To niewielki problem. Dlatego plan był taki: lekkie przetarcie papierem ściernym i stylizacja w stylu prowansalskim czyli pastele, przetarcia i jakiś transfer na oparciu z francuską typografią. Życie jednak pisze swoje scenariusze. Zobaczcie jak to się wszystko skończyło.

Czyszczenie i klejenie krzeseł
Pierwszy etapem było dokładne wyszorowanie mebli. Zrobiłam to wodą z detergentem.

Po dokładnych oględzinach okazało się, że sklejka z której wykonano oparcia jest rozklejona przy górnych krawędziach. Zewnętrzny fornir podważyłam i wstkrzyknęłam klej do drewna.

Następnie na klejonym fragmencie zamocowałam ściski stolarskie i całość pozostawiłam na kilka godzin aż klej zwiąże.

Szlifowanie
Jak już wspominałam miało być lekkie przetarcie, ale wyszło szlifowanie stulecia. Lakier po dotknięciu papierem ściernym dosłownie zaczął się sypać. To nie jest solidny podkład dla żadnej farby. Trzeba było usunąć wszystko. Zaczęło się długie szlifowanie. Powierzchnie siedziska i oparcia potraktowałam szlifierką oscylacyjną i papierem o ziarnistości 180.

Konstrukcję nóg i oparcia składające się z drewnianych wałków trzeba było szlifować ręcznie. Oszlifowanie jednego krzesła zajęło mi 4 godziny, ale stary lakier usunęłam w całości. Tak to już jest ze starymi meblami. Nigdy nie wiadomo co w praniu wyjdzie.

Malowanie
Od samego początku widziałam te krzesła w szarościach. Do malowania wybrałam farbę, którą wcześniej mogliście u mnie zobaczyć podczas stylizacji wieszaka na kubki – Viva Home w kolorze o dźwięcznej nazwie „Szczęśliwy kamyk”.

„Szczęśliwy kamyk” to nasycona szarość z lekkimi tonami niebieskimi. Dokupiłam jeszcze jaśniejszy odcień o nazwie „Gołębi puch”. Jest to bardzo jasna szarość z lekko błękitną poświatą. Powłoką zabezpieczającą całość będzie akrylowy, bezbarwny lakier do parkietów o matowym wykończeniu. Rozpuszczalnikiem tych farb i lakieru jest woda. Oznacza to że nie śmierdzą, a pędzle i wałki myjemy wodą.

Tip nr 1: Jak widać na zdjęciu powyżej, po otwarciu puszek przelewam preparaty do słoików. Na słoje nakładam kawałek folii spożywczej i dopiero zakręcam. Tak przechowywana resztka farby nie wyschnie, a słoik zawsze odkręcicie.
Tip nr 2: Kolejny tip to gwoździki wbite w nogi malowanego mebla. Gwoździe wbiłam lekko, tylko do takiej głębokości, która da stabilne podparcie krzesła.

Dzięki nim łatwo pomalujecie całe nogi, łącznie ze spodem, a mebel można przestawiać na różne powierzchnie bez ryzyka uszkodzenia świeżej powłoki.

Malowanie rozpoczęłam od solidnego wymieszania zawartości puszki z farbą.

Miejsca trudno-dostępne, łączenia pomalowałam za pomocą pędzla.

Natomiast pozostałe powierzchnie pomalowałam wałkiem o krótkim włosiu.

Taki wałek daje gładkie, jednolite wykończenie.


Po nałożeniu pierwszej warstwy odczekałam ok. 4 godziny i przetarłam papierem ściernym o ziarnistości 220 chropowate fragmenty. Przypomnę, że farby są na bazie wody, a ta podnosi włókna drewna. Lekkie przetarcie załatwia sprawę.

Tip numer 3: Czekając aż kolejne warstwy farb wyschną, pędzle i wałki zawinęłam w folię. Mogą tak poczekać na kolejne malowanie, nawet do następnego dnia.

Następnie na krzesła nałożyłam drugą warstwę farby, a po jej wyschnięciu trzecią już tylko na siedzisko i oparcie.
Jedno z krzeseł pomalowałam ciemniejszą farbą, a drugie jaśniejszą. Kolejnym krokiem będzie namalowanie na nich pasów o dokładnie odwrotnej kolorystyce. Ale najpierw świeżo nałożona powłoka musi porządnie wyschnąć i utwardzić się. Zostawiam krzesła na noc.

Malowanie pasów
Ostatnio z moją przyjaciółką rozmawiałyśmy o tym jak najlepiej malować pasy, aby miały czyste krawędzie. Wyszło na to że najlepiej zrobić sobie test na jakimś kawałku podobnego do malowanego materiału. Jak wyjdą nam pasy zależy od konsystencji farby i jakości taśmy malarskiej. Farby o rzadkiej konsystencji mogą podciekać nawet pod bardzo dobrą taśmę. Krawędź pasa będzie wtedy nierówna. W tym przypadku dobrze jest najpierw położyć warstwę koloru podkładowego (który nawet jak podcieknie to nie będzie tego widać), a dopiero na nią kolor docelowy.
Zrobiłam test i wyszło na to, że moja farba współpracuje z taśmą i nie podcieka. Dlatego nie dawałam już podkładu z farby bazowej.
Krzesło okleiłam taśmą malarską.

Następnie wałkiem naniosłam farbę o innym kolorze niż baza.

Nie czekając aż farba wyschnie, odkleiłam powoli taśmę malarską.


Po wyschnięciu pasów na całe krzesła nałożyłam dwie warstwy bezbarwnego lakieru o matowym wykończeniu.

Pop-art w Prowansji
Jak widzicie nie ma przecierania, ani francuskiej typografii. Uznałam, że byłoby tego wszystkiego za dużo, szczególnie że forma krzeseł i tak już jest bogata. Ze stylu prowansalskiego została kolorystyka i trzy charakterystyczne pasy. Jest natomiast gładkie wykończenie i czyste krawędzie. Gdyby kolory były mocniejsze np. żółty i niebieski krzesła wyglądałyby jak dwie małe, pop-artowe wyścigówki.





Całusy 😉

Tak czasem bywa,że człowiekowi w głowie rodzi się jakiś pomysł i jak się do tego zabiera to wychodzi co innego. Tutaj oczywiście wyszło super, bardzo mi się spodobało. Trzeba eksperymentować aby odkrywać nowe możliwości.