W tym artykule opisuję, jak zbudowałam szkielet drewnianej pergoli. Projekt jest prosty i nie wymaga ani wielu nakładów materiałowych ani specjalnych umiejętności. Wymaga odrobinę odwagi i pomocnika, ze względu na rozmiar konstrukcji.
W cieniu jabłonki
Miejsce od frontu domu, w pobliżu jabłonki i warzywnika, w naturalny sposób stało się głównym punktem obserwacyjnym działki i okolicy. Najpierw ustawialiśmy tu plastikowe krzesła, potem zrobiłam drewnianą ławkę i stół. Spędzaliśmy tam błogie, leniwe popołudnia nad kubkiem herbaty.

Niestety od dwóch sezonów wiemy, że czas jabłonki dobiegł końca. Na pniu i konarach pojawiły się brzydkie zmiany wywołane prawdopodobnie przez zgorzel, liście przybrały jasnozielony kolor i było ich coraz mniej. Drzewko zaczęło się niebezpiecznie przechylać w stronę zbiornika z gazem. Głównie dlatego zdecydowaliśmy, że nie ma sensu dalej odwlekać wycinki.

No i wreszcie stało się. Kilka wprawnych pociągnięć piłą łańcuchową i jabłonka zniknęła. To był dla nas smutny moment, ale z drugiej strony powstało miejsce na coś nowego. W miejscu gdzie rosło drzewo stanie mała szklarnia na rozsady, natomiast nad ławką zaplanowałam pergolę, która da osłonę przed słońcem.

Usytuowanie pergoli i projekt
W miejscu, gdzie stanie pergola teren jest lekko spadzisty. Aby wypoziomować podłoże trzeba byłoby zrobić albo wylewkę, albo kawałek tarasu. Żadna w tych opcji mi nie odpowiadała. Chciałam aby konstrukcja była prosta i łatwa w demontażu – na wypadek gdyby okazało się, że nowe warunki aranżacji tego miejsca nie przypadną nam do gustu.

Zakotwienie konstrukcji w ziemi
Do połączenia konstrukcji z podłożem wybrała kotwy wbijane. Kotwa jest dostosowana do kantówek o przekroju 7 x 7 cm. Szpica kotwy ma 75 cm.

Wymiary rozstawu słupków to 150 x 260 cm. Na tym placyku ma stanął ławka i niewielki stolik. W tym miejscu pewnie zaprotestujecie, że placyk jest za wąski – tylko 150 cm. Konstrukcja „dachu” będzie się składała z poprzeczek, które z obu stron przekroczą obrys placyku o 0,5 m. To daje prostokąt o wymiarach 250 x 260 cm. Front i „plecy” pergoli pozostaną otwarte. Myślę na ławkę i stolik taka przestrzeń wystarczy.

Za pergolą znajduje się płot. 60 cm odległości ma zapewnić swobodny przejazd kosiarki. Wyznaczając miejsca pod słupki pamiętajcie o pomiarach przekątnych utworzonego prostokąta. Muszą być identyczne.

Mimo to, że szpice kotw miały 75 cm łatwo wbiłam je w ziemię. Na puszkę kotwy położyłam deskę, aby zapobiec zniekształceniu podczas uderzania młotem.

Kotwy i kantówki połączyłam śrubami.

W momencie, gdy to piszę, pergola stoi na tych kotwach już miesiąc. Na razie nie zauważyłam aby osiadły.
Przygotowanie drewna
Moje drewno zamówiłam w tartaku. Jest to tania opcja, ale drewno jest mokre i niestrugane. Oznacza to, że trzeba oprócz wydanych pieniędzy zainwestować czas i wysiłek, aby drewno nadawało się do budowy. Po pierwsze drewno trzeba wysuszyć. Kantówki leżały pod zadaszeniem w przewiewie przez pół roku. To dość krótko, ale do moich celów wystarczająco.

Kolejny etap to struganie. Przyznam się, że ten etap był upierdliwy – oczywiście na własne życzenia. Operowanie dużymi (3 m) elementami w pojedynkę jest kłopotliwe, ale jakoś poszło.

Oczywiście można suszenia i strugania uniknąć kupując odpowiednio przygotowane drewno. Jednak jego cena będzie wielokrotnie wyższa.
Elementy, które będę montowała na „dachu” pergoli przycięłam na odpowiednią długość. Ich końce przycięłam pod kątem 45 stopni. Jest to zabieg opcjonalny, który miał poprawić wygląd poprzeczek i nadać im lekkości.


Następnie wszystkie elementy oszlifowałam papierem o ziarnistości 180.

Drewno zabezpieczyłam drewnochronem w kolorze „dąb”. Pierwszą warstwę naniosłam przed montażem. Drugą położyłam po postawieniu konstrukcji.


Na szczyty kantówek, które tworzą nogi przykleiłam kawałki papy.

Łączenia elementów pergoli
Wszystkie łączenia wykonałam za pomocą wkrętów ciesielskich. Miałam przygotowane dwa rodzaje:
- z łbem stożkowym Torx 6,0 x 100mm i 6 x 120mm;
- z łbem podkładkowym/talerzowym Torx 8,0 x 100mm i 8 x 120mm.
Ostatecznie zdecydowałam się tylko na wkręty z łbem stożkowym. Miały odpowiednią grubość, wchodziły w drewno jak w masło i co najważniejsze bardzo mocno ściągały ze sobą łączone elementy. Nawet bez nawiercania otworów pilotażowych nie rozłupywały kantówek.

Nie stosowałam kleju, ani żadnego zacinania elementów drewnianych. Jak wspominałam to miała być prosta konstrukcja i szybka w montażu.
Montowanie szkieletu altany
Kantówki (o przekroju 7 x 7 cm) ustawiłam we wcześniej przygotowanych kotwach. Od tego momentu nie rozstawałam się z poziomicą. Każde łączenie elementów poprzedzało kilkukrotne sprawdzenie pionów.

Jako pierwsze przykręciłam dłuższe poprzeczki (3,5 m) do frontów kantówek. Konstrukcja okazała się na tyle sztywna, że nie musiałam montować żadnych, tymczasowych podpór.

Następnie przykręciłam poprzeczki na krótszych bokach. Przed przykręceniem, znowu sprawdziłam poziomicą ustawienie nóg pergoli.

Aby dodatkowo usztywnić konstrukcję w narożnikach umieściłam pod kątem 45 stopni, krótkie elementy tzw. zastrzały.

Mocowanie zastrzałów do belek poprzecznych było dość nietypowe. Przykręciłam je bezpośredni do belki wprowadzając wkręty od zewnątrz pergoli. Wkręt o długości 10 cm przechodzi przez całą belkę poprzeczną (o grubości 4 cm) i wchodzi na głębokość 6 cm w zastrzał, tworząc bardzo sztywne połączenie.

Poprzeczki na każdej ze „ścian” pergoli są na innej wysokości. Dlatego trzeba było dopasować długość zastrzałów, tak aby opierały się na tym samym poziomie „nogi” pergoli.


Każdy z boków usztywniłam dodatkowymi poprzeczkami. Dlaczego w na tej dziwnej wysokości? Na dole będzie znajdowała się drewniana donica, połączona z pergolą. Gdy to nastąpi poprzeczka znajdzie się w połowie pozostałej przestrzeni.

Ostatnim elementem jaki zamontowałam były poprzeczki na „dachu” pergoli. Będą podtrzymywały pnącza.

Zamocowałam je wkrętami ciesielskimi, które wprowadziłam od góry poprzeczki.

Wkręty mają 12 cm długości. Przechodzą przez całą poprzeczkę oraz na 5 cm w belkę czołową pergoli.

Został jeszcze montaż donic, po obu stronach pergoli oraz kratki pod pnącza na ścianach bocznych. Pracę będę mogła kontynuować po dostawie drewna z tartaku. Kiedy? Specyfika tartaków w małych miejscowościach jest taka, że umówiony termin dostawy jest tylko luźną inspiracją dla prowadzącego tartak. Przestało mnie to już dziwić. Jak przyjedzie to będzie.






Donica i kratka dla roślin
Minęła jesień, zima, wita nas wiosna a zamówione w tartaku drewno na boki pergoli – kantówki 2 x 2 cm nie dojechało. Taki urok tego typu zamówień. Pojechałam osobiście i wzięłam co mieli na stanie. Kantówki 4 x 5 cm początkowo wydawały mi się zbyt masywne, ale po zmianie koncepcji kratka pod rośliny pnące wyszła całkiem fajnie.
Główna zmiana w projekcie dotyczy rezygnacji z drugiej ściany i donicy. Oprócz lenistwa, wyjaśnieniem jest otwarcie pergoli i więcej miejsca na komunikację. Ostatecznie jestem bardzo zadowolona w efektu.



Donicę zmontowałam i napełniłam w analogiczny sposób jak poniesione rabaty w warzywniku (wpis Warzywnik w podniesionych rabatach).
Obsadzenie donicy
Ostatnim etapem to obsadzenie pergoli. W skrzyni wylądował winobluszcz pięcioklapowy i wilec. Zanim winobluszcz okryje szkielet (zapewne w 2 roku), jednoroczny wilec zapewni cień. Reszta obsady jest trochę przypadkowa i z łapanki: szałwia, rozmaryn, palargonia, lawenda, bakopa i plektrantus.


Zgodnie z przewidywaniami, w sierpniu, wilec wypełnił listowiem i kwiatami nasłoneczniony bok pergoli. Powstał wspaniały parawan chroniący od słońca.




Całusy 😉

Mój mąż robił taką pergolę w ubiegłym roku. Trochę się napracował, ale wyszło super. Potrzebne materiały kupił w markecie, a do malowania i impregnacji uzył Vidaronu. Używamy go w sumie od lat do drewna i zawsze sprawdza sie bardzo dobrze. U nas w ciemnym kolorze
Mnie też żal jabłonki, zwłaszcza że ktoś pod nią siadywał. Ale ogrodnik nieraz musi podejmować takie decyzje. Ciekaw jestem jaka roślina będzie się pięła po pergoli?
W moim ogrodzie nie próbuję nawet wypoziomować gruntu, ale dobrze mi z tym. W zeszłym roku dopiero w końcu maja dostałem od kolegi pięć nasion fasoli z hostią. Tyczki stawiałem w trybie awaryjnym. Chociaż nie były grube ani proste, to dzielnie oparły się wichurom. Fasola wspinała się po nich z entuzjazmem. Jesienią miała już ponad trzy metry. Rosłaby dalej, ale wyżej nie miała już podpór. Nasion zebrałem spory woreczek. Fasola bardzo długo utrzymywała mnie w niepewności. Bałem się że tylko rośnie do nieba, ale zapomniała aby zakwitnąć zanim nadejdą przymrozki _ nie zapomniała