Jako dziecko, wakacje spędzałam na wsi u mojej babci. Upalne, sierpniowe dni oznaczały żniwa. To było takie niemiłe ukłucie, że większość laby już za nami, a z drugiej strony działy się rzeczy fantastyczne.
Najfajniejsze były nielegalne przejażdżki ze snopkami na wozie, a potem kąpiel w rzece. Mechanizacja wykluczyła z krajobrazu i snopki i wozy, ale wspomnienia zostały.
Na fali nostalgii zrobiłam wianek z kłosów pszenżyta. A że obecnie jestem też na fali stylu farmhouse, więc wszystko ładnie mi się połączyło.
Dodam jeszcze, że w posiadanie kłosów weszłam na pełnym legalu, dokonując wymiany barterowej z użyciem szerokiego uśmiechu i napoju alkoholowego.
Materiały potrzebne do wykonania wianka:
- wysuszone kłosy,
- wianek z wikliny lub ze słomy, może być też podkład druciany,
- drut florystyczny (do nabycia w kwiaciarni lub w internecie, bywa też w sklepach Flying Tiger), w tym przypadku drut można podmienić na sznurek,
- sekator (do przycięcia łodyg),
- kokarda (opcjonalnie).
Materiały potrzebne do wykonania ramy (opcjonalnie):
- rama drewniana,
- bejca wodna (u mnie palisander),
- farby akrylowe do pomalowana ramy (u mnie błękit i turkus),
- farby akrylowe do wykonania „rdzawego” napisu na ramie (czarny, pomarańczowy, miedziany, błękitny),
- pędzle,
- papier ścierny o gradacji ok. 220,
- wosk bezbarwny,
- siatka heksagonalna /hodowlana (dostępna np. w marketach budowlanych),
- taker /zszywacz tapicerski,
- haczyk typu „s”,
- szablon z papieru z napisem np. „Farmhouse” wykonany zgodnie z opisem z „Szablony dla początkujących„.
Wianek
Zaczęłam od przymocowania drucika florystycznego do wianka. Podczas wykonywania wianka nie przecinałam drucika. Dzięki temu uzyskałam stabilne mocowanie zboża, a w przyszłości w prosty sposób mogę całość rozebrać i wykorzystać wiklinę do innej dekoracji.
Kłosy zebrałam w mały „bukiecik” i przyłożyłam do wianka wiklinowego pod kątem, tak aby wychylał się na zewnątrz. Następnie kilka razy owinęłam go drucikiem.
Kolejnym krokiem było przycięcie łodyg sekatorem. Nie przycinałam zbyt krótko. Dzięki temu kolejne warstwy przygniotą łodygi i ustabilizują mocowanie kłosów.
Kolejny pęczek kłosów przyłożyłam trochę niżej i na skos w stosunku do poprzedniego. Kłosy tym razem wychylają się do wewnątrz wianka. Znowu owijam kilka razy drucikiem florystycznym i przycinam łodygi.
Kolejne „bukieciki” kłosów układam na przemian, analogicznie jak opisałam wyżej, aż do zapełnienia podkładu z wikliny. W moim wianku ułożyłam pęczki zboża dość ciasno. Dzięki temu kłosy są uniesione do góry i wianek nabrał sporej objętości. Jeśli ułożycie je w większych ostępach całość będzie bardziej płaska.
Aby ładnie zakończyć układanie zboża, łodygi ostatnich kłosów przycinam krótko przed nałożeniem na wiklinę, dzięki temu można je schować pod kłosami, które nakładałam jako pierwsze.
Wianek okazał się niezwykle „kłosożerczy” i na końcu zabrakło trochę materiału. Ostatnie pęczki są ułożone w większych odstępach i ten fragment wianka jest bardziej płaski. Bardzo dobrze się stało, bo jest miejsce na inwencję twórczą i możliwość wpasowania jakiegoś dodatku. Kwiaty? Liście? Szyszki? Szyld z ozdobnym napisem? A może klasyczna kokarda?
Rama
Wianek postanowiłam wyeksponować na ramie wypełnionej siatką heksagonalną. Stylizacja sosnowej ramy to totalna nuda: na początek ciemna bejca (żeby wydobyć usłojenie) na to kontrastowa farba akrylowa (w tym przypadku moje ulubione błękity i turkusy), a wszystko przetarte papierem ściernym, żeby wygładzić i wydobyć odrobinę drewna.
Ta nuda jest jak powrót do domu i to w dodatku przaśnego. Stosowne wydało mi się podkreślenie tego faktu przez napis „Farmhouse”, wykonany dzięki domowej roboty szablonowi. O takich szablonach znajdziecie więcej we wpisie „Szablony dla początkujących”.
Uznałam, że napis stylizowany na zardzewiały będzie świetnie uzupełniał całą dekorację. W tym celu użyłam farb akrylowych: czarnej, pomarańczowej, miedzianej i błękitnej. Nakładałam je oddzielnie, warstwami mieszając kolory na szablonie. O efekcie rdzy pisałam w „Mrocznym pudełku z efektem rdzy„. Tym razem nie użyłam jednak pasty strukturalnej, obawiając się porwania papierowego szablonu. Dołożyłam za to metaliczną farbę miedzianą, która fajnie uzupełniła rude tony i wprowadziła trochę błysku.
Ostatnie kroki w przygotowaniu ramy to nałożenie wosku bezbarwnego i przybicie siatki za pomocą takera. Wianek umocowałam na siatce haczykiem typu „s”.
W przyszłym roku zrobię taki wianek z lawendy i traw, w tym z aromatycznej żubrówki, która zasiedliła mi sporą część ogródka. Zastanawiam się tylko, czy wytrzymamy kombinację tak intensywnych zapachów.
Całusy 😉
Zapisz
Robisz cudowne rzeczy
Pięknie dziękuje 🙂
Wianek super! Ja w dzieciństwie jeździłam na przyczepie traktora, ale też było fajnie. 🙂 Dodatkowo jak byłam mała, ciotka nosiła mnie w płachcie na siano dla krów. 😀
To się nazywa: szczęśliwe dzieciństwo 🙂
Wianek jest przepiękny. Uwielbiam takie dekoracje.
Tu się całkowicie zgadzamy. Jak napisałam mam teraz ogromną słabość do takich klimatów 🙂
Podziwiam.
Dziękuję 🙂
Pięknie wyszło, nie lubię co prawda takich zbierających kurz dekoracji, ale dla tej zrobiłabym wyjątek. Pozdrawiam
Dla mnie detale we wnętrzu powinny podkreślać nastrój pory roku, święta, uroczystości albo zwyczajnie nowa aranżacja ma mi sprawić przyjemność. Dlatego dekoracje, których jest niewiele, cały czas wymieniam. Nie mają szans na zbieranie kurzu. Jak już mi się opatrzą prezentuje pierwszej zachwyconej osobie 🙂 Czasami znajdują nowego właściciela szybciej niż miejsce w moim mieszkaniu – tak stało się w przypadku tego wianka.
Piękna inspiracja! 🙂 Cudowna zarówno do środka, jak na drzwi zewnętrzne 🙂
Pięknie dziękuję. Tak łatwo się go robi, że chyba nie powstrzymam się przed kolejnymi. Tym razem, tak jak podpowiedziałaś na drzwi zewnętrzne z dodatkiem trwa i ziół 🙂
Mogę tylko powtórzyć….jestem zauroczono, przecudna kompozycja 🙂
Miód na serce 🙂